Nastroje na rynku są nadal optymistyczne, a po fali wzrostów ceny mieszkań prawdopodobnie przez jakiś czas pozostaną stabilne.
Cena jest tym, co płacisz. Wartość jest tym, co otrzymujesz – mawiał Warren Buffett.
Wiele osób kupujących właśnie mieszkanie zastanawia się zapewne, czy cena, którą teraz zapłacą, będzie adekwatna do wartości mieszkania w przyszłości. Zdania analityków są podzielone. Znaleźć można zarówno opinie o przegrzaniu rynku i możliwości korekty, jak i takie, które prognozują dalsze wzrosty cen na wiosnę. Kto ma rację? Tego nie wiemy, ale jak zawsze możemy spojrzeć na dane i na tej podstawie pokusić się o własną opinię.
Narodowy Bank Polski podał, że w drugim kwartale tego roku aż 42 proc. mieszkań kupowano w celach inwestycyjnych. To bardzo dużo, ale dopóki lokale inwestycyjne znajdują najemców, dopóty takie decyzje inwestorów nie powinny nikogo dziwić. W największych miastach wzrosły ceny mieszkań, a zubożała oferta. Wydawać by się mogło, że w takim wypadku podaż może być zbyt mała i wymusi to w bliskiej przyszłości dalsze wzrosty cen przy nadal utrzymującym się wysokim popycie. Tej opinii przeczą inne dane. Otóż, jak podaje Główny Urząd Statystyczny, tylko we wrześniu tego roku wydano 16,5 tys. pozwoleń na budowę. W ciągu całego roku było to 123 tys., czyli licząc rok do roku o około 5 proc. więcej niż w 2018 roku. Wydaje się więc, że w najbliższym czasie oferta nowych mieszkań znów zostanie wzbogacona o nowe inwestycje.
Głównymi powodami wzrostów cen były wyższe płace, wzrost cen materiałów budowlanych i gruntów. Tymczasem wystarczyła chwila niższego zapotrzebowania rynku, by np. ceny stali, które dość intensywnie rosły, zaczęły delikatnie spadać. Jak będzie wyglądało wynagrodzenie generalnych wykonawców w przyszłym roku, tego nie wiemy. Wiemy za to, że Bank PKO BP prognozuje, iż w przyszłym roku płace mogą wzrosnąć nawet o 9 proc. Aktualna prognoza tego banku zakłada, że wzrost PKB spadnie do wysokości 3,7 proc. Niby wszystko dobrze, gdyby nie inflacja. Ta w założeniu tego banku w przyszłym roku wyniesie 3,5 proc. Identyczne prognozy przedstawił Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Wydaje się, że przy zrównoważonym rynku ceny wykonawstwa nie powinny dalej rosnąć, szczególnie że wraz ze wzrostem cen może zmniejszyć się zainteresowanie mieszkaniami inwestycyjnymi. Już teraz widać, że banki podnoszą marże dla klientów posiadających niższy wkład własny. Zabezpieczają się w ten sposób przed możliwym wzrostem stóp procentowych, jeśli inflacja w dłuższym okresie utrzyma się na tak wysokim poziomie jak przyszłoroczna prognoza. Teraz przy średnim oprocentowaniu lokat niewiele wyższym od 1 proc. nadal kilka procent rentowności z wynajmu jest atrakcyjną propozycją.
To, co widać wyraźnie, to duży wzrost świadomości klientów. Z uwagą analizują oni rynek i przed zakupem zastanawiają się nad wieloma czynnikami. Coraz większe znaczenie odgrywają architektura i otoczenie. Analizie poddawana jest dostępność usług i komunikacji miejskiej w pobliżu inwestycji. Zwiększa się liczba osób, dla których ważne są sąsiedztwo parku, ścieżki rowerowe i tereny rekreacyjno-sportowe. Rosną wymagania klientów dotyczące energooszczędności. Kupujący pytają się także o przyszłe czynsze i wydatki na media. Deweloperzy ze swojej strony starają się uatrakcyjnić ofertę, starannie projektując przyszłą zieleń i przestrzenie wspólne. W garażach instalowane są stacje ładowania do samochodów elektrycznych i prawie na wszystkich osiedlach wydziela się już osobne rowerownie. Spodziewać się można, że wraz ze wzrostem cen będą rosły wymagania klientów, bo za wyższą cenę będą chcieli otrzymać wyższą jakość produktu.
Trudno jednak prognozować, co stanie się w przyszłym roku, wiele bowiem zależeć będzie od światowej koniunktury. Już trzeci kwartał z rzędu schładza się gospodarka niemiecka. Za to wydaje się, że nie ma zagrożenia twardym brexitem i wszystko raczej zostanie uzgodnione przy stole negocjacyjnym. Jaki będzie przyszły rok? Zapewne inny niż ten, który za miesiąc się skończy.