Wielu marzy, by zamieszkać w lofcie lub by jego mieszkanie miało charakter industrialny. Jak zaprojektować takie wnętrze, na co zwrócić uwagę, czym się kierować i co najważniejsze: czy jest możliwe uzyskanie takiego efektu w nowym mieszkaniu od dewelopera?
Projektowanie wnętrz staje się coraz bardziej popularnym tematem, jednak zdecydowana większość Polaków nadal urządza swoje mieszkania samodzielnie. Nierzadko współpraca z architektem traktowana jest jako coś drogiego i będącego wyrazem snobizmu zamawiającego. Warto zastanowić się, jakie korzyści można odnieść zatrudniając projektanta.
Bardzo długo zbierałem się w sobie, aby napisać kilka słów o stylu industrialnym. Jest to dla mnie trudne, ponieważ z jednej strony mam wrażenie, że taki styl nie istnieje, że jest wynikiem sytuacji i sposobu bycia mieszkańców, a z drugiej strony często w swoich projektach czerpię inspiracje z wnętrz loftowych, by później zaaplikować je w mieszkaniach naszych klientów.
Patrząc wstecz, moje pierwsze zderzenie z taką przestrzenią miało miejsce jeszcze za czasów studenckich. Spacerując wieczorną porą wraz grupą zaprzyjaźnionych studentów architektury, natrafiliśmy na starą kamienicę, udekorowaną muralami, wypełnioną muzyką i tętniącą życiem. Bez większego namysłu i zaproszenia zaczęliśmy zwiedzać ten budynek, który okazał się kultowym Kunsthaus Tacheles. Przestrzeń dla bardzo zróżnicowanej grupy artystów Berlińskich, która służyła do tworzenia, mieszkania i imprezowania. Pomimo braku myśli przewodniej w „wystroju wnętrz” całość stanowiła jednolity, spójny, szalony obraz wolności.
Wracając myślami do tego miejsca nasuwa mi się tylko jedna myśl. Loft jest odzwierciedleniem jego mieszkańca i tylko wtedy jest autentyczny i prawdziwy. Kontynuując tę myśl można dojść do wniosku, że projektant nie jest w stanie samodzielnie zaprojektować wnętrza „loftu” bez ścisłej współpracy z inwestorem. Czy na pewno? Zacznijmy od początku.
Słowo „loft”, pochodzące z języka angielskiego, odnosi się bezpośrednio do terminów: poddasze, strych. W znaczeniu ogólnym jest to urządzona przestrzeń, obecnie najczęściej mieszkalna, w dawnych pomieszczeniach poprzemysłowych, np. fabrykach czy magazynach.
Pierwsze wzmianki o zasiedlaniu terenów poprzemysłowych datowane są na rok 1932 i związane są z wielkim kryzysem w Stanach Zjednoczonych. Zjawisko „apartament loft” zaczęło funkcjonować w latach 60. XX wieku, gdy po upadku wielkiego przemysłu budynki fabryczne przejmowali półlegalnie artyści. W latach 80. postindustrialne dzielnice amerykańskich miast można było już opisać jako tętniące życiem ośrodki artystyczne. Można powiedzieć, że „loft” obrazował już nie tylko określone miejsce, ale również styl życia.
Historia loftów w Polsce jest stosunkowo krótka. Za symboliczną i pierwszą przestrzeń tego typu uznaje się Bolko Loft, dawną lampiarnię, budynek należący do zakładów górniczo-hutniczych w Bytomiu, dostosowany do nowej funkcji mieszkaniowej. Adaptacja i rewitalizacja terenów poprzemysłowych w istniejącej tkance miejskiej stanowi obecnie atrakcyjną alternatywę dla typowego budownictwa.
Mamy zatem wstępnie nakreślony przepis na wnętrze industrialne. Wystarczy budynek, który dawniej służył do celów przemysłowych i adaptujemy go na cele mieszkaniowe, zachowując wszystkie charakterystyczne cechy budownictwa przemysłowego. Proste. Co jednak w sytuacji, gdy nie dysponujemy taką przestrzenią, a wnętrza o takim charakterze powodują, że serce zaczyna nam szybciej bić? Mam kilka przemyśleń na ten temat, którymi chciałbym się podzielić. W przypadku nowego mieszkania trudno mówić o „lofcie”, czy stylu industrialnym, ale z pewnością możemy spróbować oddać charakter tych przestrzeni w naszym „M”.
Podstawą jest przestrzeń, której nigdy nie jest za wiele. Jeżeli mamy możliwość zlikwidowania większości ścian, zróbmy to. Jeżeli mamy pewne obawy związane z akustyką czy też prywatnością, proponuje szklane przegrody z możliwością tymczasowego zasłonięcia. Czym większa przestrzeń i wyższe pomieszczenie, tym łatwiej oddać charakter wnętrz post-industrialnych. Kolejnym krokiem jest dobór materiałów. Podstawą jest konsekwencja i używanie materiałów jak najbardziej zbliżonych do tych, które znajdziemy w starych budynkach pofabrycznych, takich jak: cegła, beton, posadzki przemysłowe, parkiety przemysłowe, tynki o nieregularnej strukturze czy też ceramika. Wybór, które z tych materiałów wybierzemy jest dowolny, natomiast istotne, aby być w tym wyborze konsekwentnym.
Gdy przyjrzymy się bliżej wnętrzom starych fabryk, dostrzeżemy jedną, istotną zasadę. Zero ozdób i brak zasłaniana instalacji, które nie wymagają ukrycia. Spokojnie możemy skorzystać z tej obserwacji pozostawiając instalację elektryczną widoczną na ścianie i suficie, jak i również elementy instalacji wentylacji nie wymagają od nas dalszych zabiegów dekoracyjnych. Przestrzeń „loftowa” lubi łamanie konwencji i pozwala łączyć akcesoria i meble w różnych stylach. Często meble wyglądają jakby ich właściciel znalazł je na śmietniku i odnowił, przypadkowe, z różnych epok, w zróżnicowanej kolorystyce i materiałach. Co ważne, każdy z mebli może opowiedzieć ciekawą historię. To jest chyba najwłaściwsze podsumowanie tego „stylu”. Historia opowiadana przez budynek, z jakich materiałów został wykonany i jak wygląda jego konstrukcja, poprzez instalację, która nie ma nic do ukrycia, a kończąc na meblach, które swą historię rozpoczęły dawno temu, by finalnie zagościć w tej rewitalizowanej przestrzeni. Na koniec całość podkreślona dodatkami, których głównym i jedynym celem jest podobać się właścicielowi.
Mam nadzieję, że udało mi się poruszyć temat mieszkań w stylu „industrialnym”, w sposób, który umożliwi przyszłym właścicielom takich przestrzeni, odnaleźć drogę do stworzenia swojego nieprzeciętnego i unikatowego miejsca na Ziemi. Nie ważne jak go nazwiemy, ważne by było Wasze i tylko dla Was.
SUMA Architektów
Jakub Surówka