W największych polskich miastach sprzedaż mieszkań spadła nawet o połowę. W Krakowie, pomimo spadków sprzedaży, ceny mieszkań wzrosły o ponad 20 procent.
Jak podaje CBRE na podstawie danych uzyskanych między innymi z redNet Property Group w największych polskich miastach w drugim kwartale, w porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku sprzedaż mieszkań spadła w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieściu. Łodzi i Poznaniu.
– W trzech miastach odnotowano spadek sprzedaży w drugim kwartale aż o połowę. Chodzi o Warszawę, gdzie sprzedano o 55 proc. mniej mieszkań niż rok temu, Łódź, gdzie spadek był 50 proc. i Trójmiasto z 48 proc. spadkiem – informuje Robert Chojnacki, współwłaściciel redNet Property Group.
Trochę lepiej jest w Krakowie, gdzie spadek sprzedaży wyniósł 37 procent. Gorzej wygląda statystyka jeśli odniesiemy się w porównaniu kwartał do kwartału. W porównaniu sprzedaży mieszkań w pierwszym kwartale tego roku, do drugiego kwartału spadek sprzedaży wyniósł 42 procent. Najmniej ucierpiał Poznań, gdzie spadek sprzedaży rok do roku wyniósł 10 procent a kwartał do kwartału 11 procent. Największe spadki licząc rok do roku odnotowano w Warszawie i wyniosły one 55 procent. Kraków został liderem wzrostu cen. W porównaniu do cen sprzed roku te z drugiego kwartału tego roku były wyższe o 21 procent. Co prawda wzrost cen już się zatrzymał, bo w drugim kwartale w porównaniu do kwartału pierwszego odnotowano spadek o 0,05 procent ale i tak średnia cena metra kwadratowego mieszkania wynosi teraz 9,7 tysiąca złotych. Ceny wzrosły też w innych dużych miastach. W Warszawie za metr kwadratowy trzeba zapłacić średnio 11,1 tysiąca złotych, czyli około 10 procent więcej niż przed rokiem.
Mniej kredytów, więcej pozwoleń
Jak poinformował w swoim najnowszym raporcie Amron-Sarfin w drugim kwartale tego roku podpisano 24 procent mniej umów kredytowych niż rok wcześniej. Z kolei Główny Urząd Statystyczny podaje, że w lipcu wydano pozwolenia na budowę 14 tysięcy mieszkań czyli mnie więcej tyle ile było przed rokiem. Takie wyniki nie zaskakują. Okres pandemii był czasem, kiedy biura sprzedaży przestały funkcjonować normalnie i przekazywały informację zdalnie, ludzie bali się wychodzić z domu, nie działały notariaty. Trudno więc dziwić się, że zanotowano aż tak duże spadki sprzedaży. Nie dziwi też spadek ilości udzielanych kredytów, banki też zamknęły oddziały a po otwarciu bardzo mocno ograniczyły akcję kredytową. Teraz – patrząc na dane GUS – wszystko powoli wraca do normy, na rynku pojawiają się nowe oferty a banki luzują obostrzenia kredytowe. Ceny już nie rosną i zapewne utrzymają się jakiś czas na podobnym poziomie.