Najwięcej rzeczy, których się uczymy, uczymy się od klientów.
Tak mówił Charles Lazarus, przez lata rozwijając sieć sklepów z zabawkami. Kiedy zaczął sprzedawać zabawki, rodzice wspominali o akcesoriach, dołożył je. Potem wprowadził odzież dziecięcą. Podobnie dzisiaj dzieje się na rynku deweloperskim.
Poprawne zbudowanie bloku okazuje się już niewystarczające. Coraz bardziej wymagający klienci chcą nie tylko jakości wykonania, ale także dodatkowych atrakcji. Istotną zmianę tendencji widać wyraźnie od kilku lat. O ile jeszcze w 2016 roku o zakupie mieszkania decydowała przede wszystkim cena, o tyle teraz coraz więcej osób jako warunek konieczny wymienia komunikację miejską, dobrą infrastrukturę i bliskość terenów zielonych. W biurach sprzedaży coraz częściej padają pytania o ścieżki rowerowe, wspólne przestrzenie na osiedlu czy rodzaj nasadzeń, jakie przewidziano w projekcie. Chcemy żyć bardziej świadomie, przeżywać każdy dzień i cieszyć się z wolnego czasu.
Zmiana stylu życia mieszkańców miast najbardziej widoczna jest właśnie w preferencjach mieszkaniowych. Jeszcze 10 lat temu prawie nikt nie pytał o to, jak będzie wykończona klatka schodowa i czy zastosowano jakieś proekologiczne rozwiązania. Teraz pytania o ekologię i zieleń padają często. Odpowiedzią rynku są wyższej jakości strefy wspólne i zieleń. Na osiedlach powstają sąsiedzkie przestrzenie służące integracji, a deweloperzy starają się, by zieleń wokół budynków była jak najbardziej przemyślana. Praktycznie w większości nowych inwestycji zauważyć można balkony i tarasy. Nauczyliśmy się, że ta kilku- lub kilkunastometrowa dodatkowa przestrzeń może być znakomitym miejscem do odpoczynku. W modzie są duże słoneczne tarasy i przeszklenia.
Zmianę trendu wyraźnie widać na rynku wtórnym, gdzie ceny podobnych metrażowo mieszkań mogą różnić się w zależności od strony świata i wielkości balkonu nawet o kilkanaście procent. Ten trend raczej się nie zmieni, warto więc szukać mieszkań, które posiadają tak zwaną wartość dodaną. Jest to szczególnie ważne teraz, kiedy ceny mieszkań mocno wzrosły. Z opublikowanego przez portal bankier.pl raportu wynika, że średnie ceny mieszkań w dużych miastach osiągają swoje kilkunastoletnie maksima. W Krakowie średnia cena metra kwadratowego na rynku pierwotnym wyniosła w marcu tego roku 7972 zł (na rynku wtórnym 9046 zł). W Warszawie jest jeszcze drożej – na rynku pierwotnym średnia cena to 8425, na wtórnym 10 227 zł za metr kwadratowy. Najwyższe ceny w dużych miastach, szczególnie tych z mocnym rynkiem pracy, osiągają mieszkania małe. Średnia cena za metr kwadratowy mieszkania o powierzchni do 38 metrów kwadratowych wynosi tam 11 249 zł.
Takie relacje cenowe dość łatwo wytłumaczyć. Są to w zdecydowanej większości tak zwane mieszkania inwestycyjne, czyli kupowane z myślą o wynajmie. Relatywnie najtańsze w zakupie, dają najwyższą stopę zwrotu. O ile bowiem przy zakupie liczą się metry kwadratowe, to przy wynajmie mówimy wyłącznie o opłatach miesięcznych. Takich mieszkań jest coraz więcej i jak dotąd chętnych na wynajem nie brakuje. Wysokie ceny mieszkań nie odstraszają na razie również osób kupujących nieruchomości o większej powierzchni. Warto pamiętać, że w tym wypadku o przyszłej wartości nieruchomości w coraz większym stopniu będą decydowały właśnie te czynniki, które opisałem jako „wartość dodaną”.
Jarosław Knap