Kondycja rynku mieszkaniowego zależy w dużej mierze od stanu całej gospodarki a ta odbudowuje się po wiosennym zamrożeniu.
Jak podał Główny Urząd Statystyczny produkcja przemysłowa wzrosła w lipcu tego roku w porównaniu z lipcem zeszłego roku o 1,1 procent. Przewidywania analityków były znacznie gorsze bo prognozowali oni spadek rzędu – 0,2 procent. Co więcej produkcja przemysłowa rosła także w czerwcu. W porównaniu z majem produkcja przemysłowa w czerwcu wzrosła aż o 13,9 procent. Był to błyskawiczny efekt zniesienia ograniczeń w prowadzeniu działalności gospodarczej. Bardzo dobre dane dotyczą zatrudnienia. Prognozowano spadek na poziomie – 3 procent. Tymczasem GUS podał, że faktycznie zanotowano w lipcu spadek zatrudnienia na poziomie – 2,3 procent. Rok do roku wzrosły wynagrodzenia i to o 3,8 procent.
Być może szybkie uruchomienie gospodarki i brak przestojów są odpowiedzią na dzisiejsze ceny mieszkań. O ile jeszcze w kwietniu niektórzy analitycy prognozowali spadek cen mieszkań i to na poziomie od kilku do kilkunastu procent o tyle teraz raczej w większości panuje przekonanie, że ceny pozostaną w najbliższym czasie stabilne. W niektórych lokalizacjach w największych polskich miastach notuje się nawet wzrost cen. Przykładem może być warszawska Praga – Północ gdzie mieszkania w drugim kwartale tego roku podrożały o 10,8 procent. Średnia cena metra kwadratowego w Warszawie utrzymuje się na poziomie ponad 10 tysięcy złotych.
Co nas czeka jesienią?
Wszystko zależy od tego czy uda się powstrzymać aktualne wzrosty zakażeń. Jeśli tak się stanie prawdopodobnie we wrześniu wielu deweloperów uruchomi nowe inwestycje przygotowywane wiosną i zamrożone ze względu na pandemię. Będzie to oznaczać wzrost podaży na rynku nowych mieszkań. Przy niesłabnącym popycie byłaby to dobra informacja dla kupujących bo oznaczałaby prawdopodobną dalszą stabilizację cen.
Inaczej może być wiosną przyszłego roku. Prawdopodobne wynalezienie szczepionki i lekarstw na Covid 19 będzie oznaczać skokowy wzrost optymizmu w gospodarce. Ruszą inwestycje i prawdopodobnie wzrośnie ilość oferowanych mieszkań. Jeśli jednak nadal inflacja pozostanie na tak wysokim poziomie jak dotychczas, można spodziewać się wzrostu cen wykonawstwa a co za tym idzie wzrostu cen mieszkań. Obniżenie popytu może zahamować ten trend. Mniejsza ilość klientów może wynikać zarówno z obaw przed przeinwestowaniem jak i z restrykcyjnego podejścia banków do klientów starających się o kredyt hipoteczny.
W perspektywie długoterminowej wydaje się, że budowa mieszkań nadal utrzyma się na wysokim poziomie bowiem nadal w Polsce brakuje od 1,5 do 2 milionów mieszkań.