Stabilne ceny na rynku oraz bardzo niskie oprocentowanie kredytów zachęcają Polaków do kupowania coraz większych mieszkań. Coraz częściej decydujemy się też na małe domy.
O ile dawnej najlepiej sprzedawały się tak zwane kawalerki, a jeszcze całkiem niedawno mieszkania dwupokojowe o powierzchni od około 40 do 50 metrów, o tyle teraz coraz większym popytem cieszą się mieszkania o większych powierzchniach nawet do 60 i 70 metrów kwadratowych oraz małe domy. Z czego to wynika? Z kilku czynników. Po pierwsze duże mieszkania trudniej jest sprzedać, można więc negocjować ceny. Niektórzy analitycy przyjmują, że w przypadku mieszkania o powierzchni około 70 metrów cena może być niższa w stosunku do mieszkania mniejszego w tym samym budynku nawet o 400 złotych za metr kwadratowy. Jest to normalne, bowiem każdy deweloper będzie chciał jak najszybciej sprzedać te właśnie mieszkania, które sprzedają się najwolniej i często skłonny jest w tym przypadku do negocjacji cen. Mówimy oczywiście o mieszkaniach ze średniej półki, a nie z MdM wybudowanych teraz w największych miastach Polski. Dodatkowym magnesem do zakupu są bardzo niskie oprocentowania kredytów oraz stabilne od wielu miesięcy ceny mieszkań. Narodowy Bank Polski przygotował analizę rynku za drugi kwartał tego roku. Wynika z niej, że ceny mieszkań na rynku pierwotnym w największych miastach polskich wzrosły bardzo nieznacznie, a na rynku wtórnym utrzymują stały poziom. Bardzo dobry jest wskaźnik kredytów niespłacanych, bo wynosi jedynie 3,4%. Narodowy Bank Polski uznaje, że segment mieszkaniowy jest nadal rynkiem zrównoważonym, choć jego eksperci stwierdzili, że wzrasta liczba nowych, niesprzedanych mieszkań. To może, choć nie musi oznaczać, że w najbliższym czasie podwyżek cen mieszkań raczej nie musimy się obawiać. Wydaje się też, że aktualne wskaźniki ilości mieszkań na 1000 mieszkańców w Polsce i innych krajach europejskich wskazują, że jakaś ogromna nadprodukcja mieszkań też nam nie grozi, nie ma więc co liczyć na duże przeceny. Przyjrzyjmy się danym. W Polsce (dane ze spisów GUS, czyli za 2012 rok ) na 1000 Polaków przypadało 356 mieszkań i domów, w Niemczech i Austrii jest to 500 sztuk na 1000 osób, a w sąsiadujących z nami Czechach 450 sztuk. Wydaje się więc, że póki nie będziemy się zbliżać do średniej wynoszącej jedno mieszkanie lub dom średnio na dwie osoby popyt powinien trwać nadal. Kiedy to nastąpi? Tego nie wie nikt, bowiem zależne jest to w dużej mierze nie tylko od przyrostu liczby mieszkań, ale także od demografii, a jak wiadomo liczba urodzeń w Polsce nadal spada. Dla tych, którzy uważają, że jest już bardzo drogo polecam przegląd cen za metr kwadratowy najdroższych miast na świecie. Króluje tutaj Hong Kong, gdzie najdroższe małe apartamenty osiągają ceny nawet do 170 tysięcy złotych – uwaga, tak, to nie pomyłka – za metr kwadratowy. Jak podaje Lions Bank ten sam metr kwadratowy w Londynie to około 100 tysięcy złotych. Chodzi oczywiście o luksusowe apartamenty, ale miło jest chyba przeliczyć, że zamiast kilku metrów w Londynie w Polsce można mieć za te same pieniądze duże mieszkanie lub dom.
Jarosław Knap