Smart City: świetny pomysł na inteligentne miasto, by „żyło się lepiej”, czy sprytne hasło marketingowe służące wydawaniu unijnych pieniędzy przez samorządy?
Wyobraź sobie: przejeżdżasz płynnie przez miasto, bez korków, bez widoku zirytowanych kierowców, tkwiących bezsensownie za kółkiem. Nikt nie jeździ jak szalony, bo przekraczanie prędkości się nie opłaca, dzięki fotoradarom i skanerom pobierającym dane z aktywnych urządzeń Wi-Fi i Bluetooth system ustala, czy kierowca zbyt szybko nie przejechał odcinka drogi (i od razu wystawia mandaty). Zintegrowana karta miejska daje nie tylko bilet na tramwaj, ale dzięki niej zaparkujesz samochód, kupisz bilet do muzeum, czy zagłosujesz w lokalnym referendum. Kamery monitorujące wykryją wcześnie niebezpieczeństwa, a systemy pomiarowe będą doskonale zarządzać energią.
Trochę teorii
Inteligentne miasta mają poprawiać jakość życia, wykorzystując technologię informacyjno-komunikacyjną. To jedna część składowa smart city oparta na technologiach IT, druga, równie istotna jak nie ważniejsza, to inwestycja w czynnik ludzki, jak mówi definicja: „w kapitał ludzki i społeczny oraz infrastrukturę komunikacyjną w celu aktywnego promowania zrównoważonego rozwoju gospodarczego i wysokiej jakości życia.” Z badań nad strukturą smart city znany jest MIT (Massachusetts Institute of Technology) i definiuje je jako „inteligencję mieszczącą się w połączeniu coraz bardziej skutecznych cyfrowych sieci telekomunikacyjnych (porównywanych do nerwów), wszechobecnie występującej inteligencji (porównywanych do mózgów), czujnikach i znacznikach (porównywanych do narządów zmysłów) i oprogramowaniu (porównywanych do wiedzy i kompetencji poznawczych). Inteligencja ta nie istnieje w oderwaniu od innych systemów miejskich. Istnieje rosnąca sieć nakładających się połączeń do mechanicznych i elektrycznych systemów istniejących w budynkach, systemów wbudowanych w sprzęty gospodarstwa domowego, systemów transportu, sieci elektrycznych, sieci zaopatrzenia w wodę i usuwanie ścieków oraz systemów zapewniających bezpieczeństwo mieszkańców miast”. Z kolei inne podejście do definicji terminu “inteligentne miasto” prezentuje dr Nicos Komninos: podkreśla znaczenie kreatywności i innowacyjności i uczenia się populacji mądrych miast. Smart city według niego jest to obszar (gmina, powiat, klaster, miasto, miasto-region) składający się z czterech głównych elementów:
- kreatywnej populacji, realizującej działania intensywnie wykorzystujące wiedzę,
- efektywnie działających instytucji i procedury w zakresie tworzenia wiedzy, umożliwiające jej nabywanie, adaptację i rozwój
- rozwiniętej infrastruktura szerokopasmowej, cyfrowych przestrzeni, e-usług
- oraz narzędzi on-line do zarządzania wiedzą oraz udokumentowanej zdolność do innowacji, zarządzania i rozwiązywania problemów, które pojawiają się po raz pierwszy, ponieważ innowacyjność i zarządzanie w warunkach niepewności są kluczowe do oceny inteligencji.”
Trochę praktyki
Jak zmierzyć zatem IQ miasta? W 2007 r. rozpoczęto projekt European Smart Cities: zespół z Politechniki w Delft (Holandia), Politechniki Wiedeńskiej oraz Uniwersytetu w Lublanie (Słowenia) analizował charakterystykę i wskaźniki dla wybranych miast europejskich.
Badane miasta musiały spełniać na wstępie trzy kryteria:
- liczba mieszkańców oscylować ma między 100 a 500 tysięcy (miasta średniej wielkości, o typowej roli kulturotwórczej i gospodarczej),
- ma posiadać co najmniej jedną uczelnią wyższą (co gwarantuje odpowiedni kapitał intelektualny),
- a obszar oddziaływania miasta ma obejmować poniżej 1,5 mln mieszkańców (kryterium te zostało dobrane w taki sposób, by wykluczyć miasta zdominowane przez sąsiadujące z nimi wielkie aglomeracje).
Mądry jak Luksemburg
Wybrano 71 miast, a badania powtórzono w 2013 i 2014 roku i co wyszło? Na pierwszych miejscach we wszystkich kategoriach znajdują się miasta Beneluksu, Skandynawii i Finlandii, a z regionu Europy Środkowej – z Austrii. Specyficznym przypadkiem jest zwycięzca na liście: Luksemburg, stolica Wielkiego Księstwa Luksemburgu, małego, ale bardzo bogatego kraju, korzystające ze swego położenia blisko wielu europejskich centrów gospodarczych. W kategoriach kapitału ludzkiego oraz zarządzania szczególnie wysoką przewagę mają miasta Szwecji, Danii i Finlandii: w pierwszych dziesiątkach w obu tych rankingach znalazły się tylko holenderskie Nijmegen i słoweńska Lublana. W rankingu znalazło się 6 miast z Polski, ale na niskich pozycjach: Rzeszów (55), Szczecin (56), Bydgoszcz (62), Białystok (66), Kielce (68) i Suwałki (70). W kategorii gospodarczej najlepszą pozycję ma Bydgoszcz (60), w kategorii kapitału ludzkiego Szczecin (62), w kategorii zarządzania Białystok (45), w kategorii mobilności – Bydgoszcz (50), w kategorii środowiska naturalnego – Szczecin (47), w kategorii warunków życia – Rzeszów (50).
Trochę negatywów
Koncepcja inteligentnego miasta, ułatwiającego mieszkańcom codzienne życie, brzmi idealnie, ale pojawiają się też przy tej okazji różne wątpliwości. Samorządy wydają ochoczo unijne pieniądze na wszystkie rozwiązania smart, jednak bardzo istotnym elementem są konsultacje społeczne, często lekceważone. Udogodnienia inteligentnych miast mają być zmianami dobrymi dla mieszkańców, a nie dla samej idei mądrego miasta czy satysfakcji urzędników.
Jak pisała Katarzyna Szymielewicz w „Polityce” z 15 marca tego roku: „Tom Saunders i Peter Baeck w raporcie „Rethinking Smart Cities From The Ground Up”, opartym na analizie doświadczeń miast na całym świecie, stwierdzają, że wiele wdrożeń koncepcji smart city nie powiodło się – przy bardzo wysokich kosztach nie wygenerowało zakładanych zysków lub oszczędności – ze względu na błędną diagnozę problemu i oderwanie od faktycznych potrzeb mieszkańców.” Inwestuje się łatwe pieniądze w rozwiązania, które potem nie są tak efektywne, jak oczekiwano, za to bardzo kosztowne w utrzymaniu. Kolejną kontrowersją jest dostęp do danych osobowych i bankowych mieszkańców, które technologię smart city wymuszają.
Gdyby burmistrzowie rządzili światem
Na marginesie zagadnienia inteligentnych miast znajduje się interesująca kwestia roli władz samorządowych w kreowaniu ładu we współczesnym świecie. Świetnie opisane jest to w książce Benjamina Barbera pt.: “Gdyby burmistrzowie rządzili światem. Dysfunkcyjne kraje, rozkwitające miasta”. Autor odnosi się w niej do władz, które de facto organizują smart city i bezpośrednio wpływają na jakość życia każdego mieszkańca, czyli burmistrzów i prezydentów miast. Barber na przykładach pokazuje, że miasta są nadzieją dla demokracji w epoce globalizacji i że to na poziomie miast, następuje – często udana – próba rozwiązania najważniejszych problemów współczesnego świata. Pozostaje, więc życzyć nam wszystkim, smart prezydentów i burmistrzów.
Lidia Branicka