Sztuka we wnętrzu to kropka nad „i” i pokazanie osobowości właściciela.
Wnętrza bez odpowiedniej oprawy obrazami, grafikami czy rzeźbą sprawiają często wrażenie bezdusznych i mogących tak naprawdę należeć do każdego, czyli do nikogo. Nawet jeden obraz potrafi nadać charakteru pomieszczeniu, stworzyć niepowtarzalny klimat.
Nie musimy dopasowywać obrazów pod konkretne wnętrza, według ustalonego wzorca. Nowoczesny obraz może równie dobrze komponować się z klasycznym lub rustykalnym stylem, staje się wtedy przełamującym elementem, który ożywia całość. Obraz energetyczny o zdecydowanych barwach rozświetli wnętrza stonowane. Prace artystów należy dobierać pod kątem własnego gustu, zwracając uwagę na kolorystykę, ekspresję, tematykę i wielkość pracy.
Ekspozycję dostosowujemy do obrazu: trzeba wziąć pod uwagę podłogi, ściany, sufit, załamania, oświetlenie itp. Na przykład obraz olejny, mocno werniksowany nie może być oświetlony mocnym reflektorem, bo będzie odbijał światło.
Jak rozpocząć własną kolekcję sztuki i gdzie kupować dzieła? Warto zwiedzać galerie i chodzić na aukcje sztuki, można zainteresować się na przykład aukcjami on-line, lub aukcjami młodej sztuki np. w Desa Unicum. Podczas podróży przyjrzyjmy się lokalnemu rzemiosłu artystycznemu. Kolekcja porcelany jest równie piękną ozdobą jadalni jak obraz, a polska porcelana czy figurki ceramiczne są wyjątkowo piękne, nie musimy więc nawet daleko wyjeżdżać. Warto też zastanowić nad fotografią, grafiką lub plakatem – to często bardzo efektowny, ale i ekonomiczny pomysł
na sztukę we wnętrzu. Artystyczne, kolekcjonerskie, filmowe, z koncertu czy akcji społecznej – plakaty mogą być świetnym elementem dekoracyjnym we wnętrzach, a kosztują dużo mniej niż oleje na płótnie.
Aktualnie wydawane plakaty artystyczne to koszt od kilkudziesięciu do kilkuset złotych, za unikatowego Toulouse-Lautreca zapłacilibyśmy od kilkudziesięciu tysięcy funtów, z poważnym wydatkiem musiałby się liczyć też potencjalny, szczęśliwy nabywca słynnej wyborczej „Solidarności. W samo południe” Tomasza Sarneckiego z pierwszego druku. Cena plakatu, tak jak i obrazu, zależy od nazwiska twórcy i oczywiście od walorów estetycznych, ale dodatkowo od nakładu i dostępności, a także kontekstu powstania. W sztuce plakatu popularnością ciągle cieszą się peerelowskie stare reklamy i propagandowe hasła, ale także wyrafinowane japońskie graficzne konstrukcje. Nazwiska takie jak: Młodożeniec, Lenica, Tomaszewski, Ciesiewicz, odpowiadają za renomę polskiej szkoły plakatu, słynnej z mocnej, graficznej puenty, intrygującego znaku, oszczędności formy i nowatorskiej typografii.
Dziś zdecydowana większość plakacistów – grafików pracuje na komputerze. Kiedy dochodzi do wystawy, okazuje się, że nie ma w zasadzie oryginałów, bo wszystko jest na dysku. Inaczej jest z wystawami plakatów “starych mistrzów” jak Świerzego czy Tomaszewskiego, to właśnie oryginały i szkice są łakomym kąskiem kolekcjonerskim. W latach 60. 70. plakaty kupowano często od “rozlepiaczy”, kopalnią kolekcjonerskich przedmiotów są lub były magazyny teatralne czy też kinowe. Dzisiaj jeżeli mamy ambicje kolekcjonerskie, najłatwiej będzie nam je zrealizować w jednej z galerii plakatu artystycznego (w Krakowie polecam galerię przy ul. Stolarskiej 8–10), a także w oddziałach muzeów, które sprzedają plakaty z wystaw, podobnie jak sklepiki przy teatrach oferują afisze.
Plakaty czy grafiki tematyczne dobrze sprawdzają się w różnych pomieszczeniach: w kuchni zawsze wpasuje się w klimat plakat kulinarny czy poster, na którym spisany będzie przepis jakby wykradziony prababci, w pokoju dziecięcym można powiesić plakat z przedstawienia teatralnego dla dzieci lub któryś ze stylowych plakatów cyrkowych. Choć zawsze oryginalniej jest złamać zasady i zdać się na gust własny lub dekoratora.
Fot. materiały Desa Unicum, Fabryki porcelany Ćmielów, wystawy „Never Grow Up: A Disney Art Show”.
Katarzyna Kasprzyk