– Przywrócimy zieleń mieszkańcom Krakowa. Potrzeba odważnych decyzji – twierdzi Paweł Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej, nowej jednostki magistratu. Ma zadbać o parki, otworzyć dla krakowian Planty, bulwary wiślane i przyklasztorne ogrody. Do łask mają tez wrócić lasy, gdzie po nowych ścieżkach oprowadzą nas edukatorzy. Efekty działań mamy zobaczyć już wkrótce.
Kiedy na Plantach, na czystej trawie nie oddzielonej barierkami rozłożymy koc?
Mam nadzieję, że już w przyszłym roku. Planuję spotkać się z wojewódzkim konserwatorem zabytków Janem Janczykowskim, by uniknąć ingerencji w strefę historyczną Plant. Ale wychodzimy z założenia, że Planty to miejsce nie tylko dla turystów i piesków krakowian, ale przede wszystkim miejsce dla mieszkańców. Nie wystarczy kosić trawę raz na jakiś czas, należy przystosować to miejsce do miłego użytkowania, stworzyć małą architekturę i place zabaw. Chciałbym zacząć od Plant w okolicach hotelu Royal, gdzie Muzeum Etnograficzne już postawiło pierwsze zabawki dla dzieci.
O Planty dbają dziś m.in. firmy zewnętrzne, z którymi gmina podpisała umowy.
Tak, od jakiegoś czasu staliśmy się poniekąd „zakładnikami” tych przedsiębiorstw. Czas zacząć je nadzorować. Chciałbym, aby w przyszłym roku na Plantach pojawili się tzw. miejscy ogrodnicy, wspomagający prace firm zewnętrznych. Co więcej, niedawno dowiedziałem się, że na Plantach istnieje od kilkunastu lat system nawadniający. Sęk w tym, że nigdy nie był wykorzystywany. Po czasach niedofinansowania i braku szczególnej dbałości o zieleń w centrum historycznego Krakowa, czas na zmiany.
Zieleń na bulwarach wiślanych również pozostawia wiele do życzenia.
Należy ją potraktować z większą niż do tej pory dbałością. Sama trawa to za mało. Myślę, że brakuje osób, które by nadzorowały. Przyjrzymy się przetargom i właścicielom firm.
Czy mieszkańcy będą mogli współdecydować o kierunku zmian?
Jak najbardziej, jeszcze w tym roku planuję skonsultować się z radami dzielnic w kwestii ich najpilniejszych potrzeb. Niewystarczające dofinansowanie sprawiło, że duże są zaniedbania zieleni w dzielnicach. Docelowo chciałbym, aby konsultacje odbywały się przy okazji każdego dużego projektu, np. rewitalizacji parku Bednarskiego czy Krakowskiego. Mieszkańcy przy okazji niedawnej współpracy ws. Superścieżki pokazali, że są zainteresowani i chętni do współpracy. Chciałbym powołać pracownika, odpowiedzialnego za konsultacje społeczne z mieszkańcami, który będzie pracował tylko w terenie. Drugi pracownik będzie odpowiedzialny za sprawy formalne projektu, odpowiedzi na pisma czy organizację spotkań.
Pana zespół ma liczyć około 40 osób. Jaki będzie podział zadań?
Wszystko jest w trakcie ustaleń. Musimy uzgodnić, jak będzie działała nasza jednostka we współpracy z Wydziałem Kształtowania Środowiska i Miejskim Architektem Krajobrazu, który został już powołany. Zmianą będzie zatrudnienie konserwatorów przyrody, którzy będą m.in. kontrolować firmy zewnętrzne. Być może przypiszemy ich do poszczególnych dzielnic albo będą odpowiadać za konkretne parki. To zależy też od budżetu na przyszły rok.
Jedynym naprawdę zadbanym parkiem w mieście jest park Jordana i on nie będzie podlegał Pana jednostce. Co z pozostałymi parkami? Kiedy miasto o nie wreszcie zadba?
W pierwszej kolejności zajmiemy się parkiem Bednarskiego. Ustalenia są gdzieś między ZIKiT-em, konserwatorem zabytków i mieszkańcami. W tym tkwi problem. Chciałbym ustalić taką ścieżkę konsultacji, żebyśmy nie czekali jedni na drugich, kolejne opiniowanie, poprawki… To zabiera zbyt wiele czasu urzędnikom. Koncepcje na park Bednarskiego są, mamy też jakieś pieniądze, trzeba wreszcie wcielić pomysły w życie. Potrzeba też odważnych decyzji, np. by powycinać szkodzące przyrodzie drzewa. Wiem, ze w najbliższym czasie będzie też rozstrzygnięty przetarg na Ogród Płaszów. Czekamy również na finał Budżetu Obywatelskiego, ponieważ część inwestycji ma dotyczyć zieleni. Będziemy odpowiedzialni za ich wykonanie.
Jaka przyszłość czeka Zakrzówek?
To palący problem i ogromny obszar ważny dla mieszkańców. Ruczaj się rozrósł, a tereny zielone zostały w takim kształcie jak przed laty. W nowoczesnym mieście zieleń jest dostosowywana do zmieniającej się przestrzeni. Wiem, że wykup całego Zakrzówka jest możliwy i mam nadzieję, że już w przyszłym roku stanie się on zadbaną częścią miasta. Jest przyjęty plan zagospodarowania, liczę na poważny konkurs architektoniczny. Po dwóch tygodniach rozmów w magistracie mam wrażenie, że problem Zakrzówka będzie szybko rozwiązany.
Jednym z celów działania nowej jednostki jest przywrócenie należnej pozycji lasom w Krakowie i wokół miasta. Jak duże są te tereny i w jaki sposób udostępnić je mieszkańcom?
Mówimy o ok. 500 ha lasów, które są mocno rozrzucone i mają różną wielkość. Mamy lasek Mogilski, las przy Bonarce, czy obszar przy Obozie Płaszów. Były one dotychczas utrzymywane przez Miejski Park i Ogród Zoologiczny. Od 1 stycznia będą pod naszym nadzorem. Udostępnimy je mieszkańcom, tworząc rodzaj parków leśnych. Powstaną ścieżki edukacyjne i ścieżki wypoczynkowe. Chodzi o dekoncentrację mieszkańców, którzy dziś chcąc cieszyć się zielenią, wybierają Planty albo park Jordana. Dotrzemy do nich z rzetelną informacją o przygotowanej infrastrukturze.
Mieszkańcy Krakowa będą mogli jakoś pomóc?
Tak, są tereny, które należą już do miasta i w planie zagospodarowania są przeznaczone pod zalesienie. To dobra okazja, by wspólnie z mieszkańcami uczestniczyć w procesie sadzenia lasu. Niech też widzą efekt prac. Będą mogli sami pochwalić się posadzeniem kilkuset, a nawet kilku tysięcy drzew.
Są jeszcze ogrody przyklasztorne, ukryte w podwórkach kamienic. Ma Pan nowy pomysł na negocjowanie z duchownymi, by otworzyli te zaułki dla krakowian?
Trzeba ustalić zasady i godziny udostępnienia mieszkańcom tych terenów. W negocjacjach z duchownymi użyję argumentu, że będzie to korzyść również dla nich, ponieważ odbiór społeczny takiej decyzji może być tylko pozytywny. Taka sama sytuacja dotyczy ogródków działkowych, które mogłyby służyć mieszkańcom dzięki nowym ścieżkom spacerowym. Warto pochwalić się i dzielić przepięknie zagospodarowanymi terenami. Oczywiście w obu przypadkach należy przypilnować należytego porządku.
Ważna jest również edukacja. Zapowiedział Pan chęć stworzenia ośrodka edukacyjnego. W jaki sposób miałby funkcjonować i skąd wziąć pieniądze na ten cel?
Chciałbym w pierwszym etapie stworzyć ścieżki edukacyjne, ale jednocześnie powołać edukatorów, którzy byliby do dyspozycji mieszkańców, uczniów. Docelowo marzę o tym, by powstał ośrodek, który umożliwiłby poznanie przyrody w sposób bezpośredni, więc w grę wchodzą interaktywne przestrzenie uczące m.in. o gospodarce leśnej. Mieszkańcy w efekcie byliby uświadomieni ekologicznie od najmłodszych lat. Mam nadzieję, że realizując te plany będziemy mogli skorzystać ze środków unijnych. Jestem już w kontakcie z organizacjami ekologicznymi, czas na stworzenie planu, potem koncepcji, by jak najszybciej zacząć działać. Jednak nie może odbywać się to kosztem nadrzędnych celów, czyli zadbania o tereny zielona w mieście. To jednak dziś najważniejsze.
Ambitne plany. Kiedy startujecie?
Jednostka ma być formalnie uruchomiona 1 lipca, ale ten rok kończymy na podstawie umów, które zawarł ZIKiT. Są one zakontraktowane i częściowo sfinansowane, więc rewolucyjnych zmian w tym roku nie będzie. Ale od 2016 roku ruszamy pełną parą do pracy. Postaramy się tez o wyższy budżet dla terenów zielonych. Będziemy rozmawiać o kwocie dużo wyższej niż 23 mln zł – taki budżet przeznaczono na zieleń w 2009 r. Potem kwoty z roku na rok malały. Czuję wsparcie magistratu i radnych, a co najważniejsze motywujące oczekiwania mieszkańców. Przywrócimy im zieleń w mieście.
*Piotr Kempf jest absolwentem Uniwersytety Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie. Ukończył Wydział Leśny, specjalność gospodarka leśna. Ponad 10 lat pracował w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, zajmując się m. in. oceną prawidłowości przyznawanych przez UE dotacji, związanych z rolnictwem i leśnictwem.