O zmianach na rynku deweloperskim, 30 latach działalności firmy Proins oraz roli przedsiębiorcy we współczesnym świecie rozmawiamy z Piotrem Baranem, prezesem i założycielem grupy kapitałowej Proins.
Jak z perspektywy 30 lat funkcjonowania na rynku jako przedsiębiorca ocenia Pan przyszłość rynku deweloperskiego?
Myślę, że nadal jest to rynek o dużym potencjale rozwoju. Przemawiają za tym liczby, przecież liczba mieszkań w przeliczeniu na liczbę ludności jest w Polsce w stosunku do Europy dość niska. Nadal mamy niezaspokojone potrzeby mieszkaniowe. Ludzie coraz więcej zarabiają, mają coraz większą zdolność kredytową, więc po prostu stać ich na mieszkanie. W większych miastach, takich jak Kraków, dodatkowymi bodźcami są duża liczba uczelni i atrakcyjne miejsca pracy. Z naszych analiz i obserwacji wynika, że wielu rodziców wysyłających dzieci na studia w naszym mieście decyduje się na zakup mieszkania. Jest to dość logiczne, bo zamiast opłacać czynsz za wynajem, inwestują w mieszkanie, a ono spłaca się już częściowo w okresie studiów. Jeśli po studiach młody człowiek nie zdecyduje się pozostać w Krakowie, to nie ma problemu – mieszkanie jest towarem, który można po prostu sprzedać.
Czego oczekuje dzisiaj klient?
Kupujący ma coraz większe wymagania. Oczekuje od dewelopera coraz wyższego standardu. Zwraca uwagę na komunikację i to zarówno w wymiarze komunikacji publicznej, jak i układu dróg. Teraz centrum miasta jest praktycznie zabudowane
i coraz bardziej istotny jest dojazd do centrum. Zmieniły się również standardy budownictwa mieszkaniowego. Podam konkretny przykład. Nie wyobrażam sobie obecnie budowy trzypiętrowego obiektu bez windy. Co prawda przepisy na to pozwalają, bo przecież zgodnie z nimi można budować bez windy nawet pięć kondygnacji, ale tego się już po prostu nie robi.
Ile lat nam jeszcze potrzeba, by dorównać do średniej europejskiej?
To na pewno nie będzie ciągła linia wznosząca. W gospodarce zawsze są okresy gorsze i lepsze, jest to pewna sinusoida ze spadkami i wzrostami. Można jednak przyjąć, że w perspektywie kilkunastu lat średnia będzie wznosząca i jest to mniej więcej okres, kiedy uzyskamy standardy Europy Zachodniej.
Gratulacje z okazji 30-lecia. Panie Prezesie, jak to wszystko się zaczęło?
Kiedy byłem małym chłopcem, marzyłem o tym, żeby zostać poszukiwaczem nafty. Kiedy dorosłem, narastało we mnie pragnienie, by zostać przedsiębiorcą. W efekcie 1 kwietnia 1989 roku zdecydowałem się na założenie i zarejestrowanie działalności gospodarczej. To był czas, kiedy jeszcze nie było do końca wiadomo, że w Polsce nastąpią przemiany społeczno-gospodarcze, o tym dowiedzieliśmy się dopiero 4 czerwca. Ja trochę wyprzedziłem ten czas. Od 1 kwietnia działała już ustawa o swobodzie działalności gospodarczej, tak zwana ustawa Wilczka. Nie zwlekałem, podjąłem decyzję. Rejestracja zajęła mi wtedy dwa dni wraz z uruchomieniem rachunku bankowego.
Pierwsza inwestycja?
Firma zajęła się projektowaniem i wykonawstwem instalacji sanitarnych i przemysłowych. Zaczęło się od poważnego zlecenia, inwestor był bardzo odważny. Powierzył nam zadanie wybudowania sieci ciepłowniczej wysokich parametrów w technologii kanałowej, łącznie z wymiennikownią centralnego ogrzewania i centralnej ciepłej wody.
Potem zdecydował się Pan na inwestycje deweloperskie.
Byliśmy jedną z pierwszych firm deweloperskich na rynku. Naszą debiutancką inwestycją była budowa zespołu budynków mieszkaniowych przy ulicy Seweryna, a jedną z największych – budowa osiedla przy ulicy Raciborskiej. Z kolei najbardziej ekskluzywna była budowa apartamentów w ścisłym centrum Krakowa, przy ulicy Krupniczej 7. W ciągu tych lat oddaliśmy do użytkowania wiele inwestycji, zapewne kilka tysięcy mieszkań.
Tak powstała jedna z najbardziej znanych na rynku grup kapitałowych.
Naszą główną firmą jest Proins SA, czyli deweloperska spółka akcyjna. Oprócz niej działa ta firma, od której zaczęła się moja przygoda z przedsiębiorczością, czyli Proins PB, moja działalność gospodarcza. Mamy też firmę budowlaną Proins 2, spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. W portfelu grupy jest Towarzystwo Budownictwa Społecznego Invest Wawel i biuro nieruchomości. Wybudowaliśmy i prowadzimy także kompleks hotelowo-wypoczynkowy Radocza Park. Obecnie kończymy dużą inwestycję przy Małej Górze i jesteśmy na półmetku budowy osiedla przy ulicy Komuny Paryskiej.
Z Pana wypowiedzi wynika, że inwestują Państwo w różnych segmentach rynku deweloperskiego.
Staramy się dywersyfikować nasz portfel mieszkań zarówno jeśli chodzi o standard, jak i lokalizację. Głównym obszarem aktywności jest budowa mieszkań poza centrum miasta, ale jak najbliżej tego centrum. Nie budujemy na obrzeżach i staramy się, by nasze osiedla były dobrze skomunikowane. Inwestujemy też w centrum, tak by nasz klient miał możliwość wyboru. Takimi inwestycjami są, poza Krupniczą, np. Kawiory, Pawlickiego czy Żółtej Ciżemki.
Przez 30 lat stworzył Panu nie tylko znaną grupę kapitałową, ale także – z tego co widzę – stały zespół pracowników.
W ciągu tego okresu udało się wyselekcjonować zespół ludzi, którzy chcą tu pracować i współtworzyć ze mną firmę. To ludzie sprawdzeni i oddani firmie. Liczą się dla nich nie tylko pieniądze, ale także atmosfera i przyszłość naszej organizacji. W firmie panuje przyjazny klimat. Nigdy nie wywieram presji, ustaliliśmy swoje zasady i dajemy pracownikom dużą swobodę podejmowania decyzji. Wychodzę z takiego założenia, że ludzie, którym cały czas patrzy się na ręce, nie są w stanie podejmować samodzielnych decyzji. Uważam, że lepiej jak czasem, jak podejmą złą decyzję, niżby nie podjęli żadnej. Jestem im za to bardzo wdzięczny.
Najważniejsze z kilkudziesięciu dyplomów, nagród i wyróżnień zarówno dla Pana, jak i dla firmy?
Jedną z bardzo istotnych jest Złota Statuetka Przedsiębiorstwa Fair Play. To również krakowski Złoty Dukat, Złoty Laur Małopolski, Polski Sukces. Mamy też Gazele, Gepardy. Trudno to wszystko wartościować. Jak Pan widzi, w ciągu tych lat uzbierało się kilkadziesiąt różnych nagród i wyróżnień. Wszystkie nas cieszą, bo są potwierdzeniem dobrego funkcjonowania firmy na rynku.
Jest Pan osobą bardzo aktywnie uczestniczącą w organizacjach gospodarczych.
Jestem przekonany, że przedsiębiorcy powinni uczestniczyć w życiu organizacji, które mają wpływ na życie gospodarcze. Zrzeszanie się daje możliwość różnym środowiskom mówienia o swoich problemach i wprowadzenia dobrych rozwiązań. Taką organizacją jest w moim przypadku choćby Konfederacja Lewiatan. Jestem członkiem-założycielem i wiceprezesem Małopolskiego Związku Pracodawców oraz członkiem rady głównej Lewiatana w Warszawie, także członkiem i współzałożycielem Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań oraz radcą Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie. Działalność społeczna w tych instytucjach zajmuje mi najwięcej czasu.
Niewiele osób wie, że jest Pan także zapalonym podróżnikiem.
Podróże są moją pasją od lat. Każda jest wspaniała, inna i trudno jest je wartościować. Miło wspominam podróż po Alasce, Nową Zelandię, Australię i Indonezję czy Amerykę Południową. Przeżyciem była wyprawa na Antarktydę. Żeby do niej dotrzeć, musieliśmy przepłynąć przez Cieśninę Drake’a. To najbardziej burzliwe morze świata. W jedną stronę mieliśmy co prawda tylko 6 stopni w skali Beauforta, ale wracając już 8,5 stopnia w 12-stopniowej skali. Sama Antarktyda, kiedy zaświeci słońce, mieni się feerią barw. Lodowe góry są poddawane różnym ciśnieniom i świecą błękitem, różem i wieloma innymi kolorami. Kiedy przychodzi mgła, ta bajeczna kraina zmienia się i wygląda jak scenografia do filmu grozy. Wtedy trzeba mieć mocną psychikę. Bardzo miło wspominam też podróż na Biegun Północny największym lodołamaczem świata, o napędzie atomowym. To było interesujące i dość niespotykane, operatorem wycieczki byli Kanadyjczycy, ale okręt i obsługa były rosyjskie. Jestem przekonany, że warto zobaczyć najciekawsze zakątki świata – przy okazji tych podróży można się wiele dowiedzieć i sporo nauczyć.
Rozmawiał: Jarosław Knap